wtorek, 6 listopada 2018

[Gaming] Jak Blizzard pokazał graczom na czym polega biznes i nie jest mu przykro

Już kilka dni minęło od ogromnego szumu jaki zrobił się na Blizzconie przy przedstawieniu Diablo: Immortal. Wiele opinii za i przeciw przeczytałem. Ale dalej nic nie przekonuje mnie za pozostaniem fanem Blizzarda. 
Zacznijmy od początku. W latach 90 prawie wszyscy grali w Warcrafta, Starcrafta i Diablo. Starcraft do dzisiaj jest wynoszony pod niebiosa, nie jestem pewien czy Koreańczycy dalej chcą go na Olimpiadzie czy nie, ale zrozumcie to, pojmijcie grywalność. Diablo 2 z przypisanym statusem legendy, World of Warcraft, który zmienił świat gier multiplayer. W skrócie: Blizzard wydał gry na których wychował miliony ludzi, całe pokolenie czy jak to tam nazwać. Nic dziwnego więc, że każdy kolejny tytuł wydany przez Blizzarda był odbierany jako coś nadzwyczajnego, cudownego i trzymającego się w topkach przez długi czas.

A co się stało na ostatnim Blizzconie? Wierni fani, zgromadzeni na sporej sali i przed komputerami, teasowani pogłoskami o nowym tytule z uniwersum Diablo, podnieceni do granic możliwości, spoceni z nerwów, trzęsący się z nadmiaru emocji... otrzymują tytuł mobilny zrobiony przez outsource z Chin, który na dodatek jest reskinem jednej z gier tychże Chińczyków.

I co sie teraz dzieje:
Z jednej strony leci zachwyt. Blizzard wbija znowu w urządzenia mobilne. Ten tytuł będzie teraz zbierał tony hajsu i nie zejdzie z top 3 przez najbliższy rok albo i trzy. Świetny ruch, podbijanie rynku mobilnego to ruch w stronę finansowego zwycięstwa.
Z drugiej wylew goryczy od strony fanów. Jak to, przecież miało być coś nowego, coś ogromnego, coś przy czym wszyscy będą się ślinić z wyżej wymienionego podniecenia. A tu mamy grę na... komórkę? W świecie gamerów, tych "PC gaming master race" i tego typu postaw, gry na komórki to coś poniżej zainteresowania. Coś gorszego, coś czego się kijem nie dotyka. Chyba, że jesteśmy w kiblu, to wtedy spoko. 

Ale, ale! To nie wszystko. Bo rozumiem ten ruch, Blizzard idzie po kasę. To jest oczywiste. Jest ogromną korporacją, musi szukać nowych terenów i je zdobywać. Musi mieć zysk. I to jest właśnie ta smutna prawda, która trzasnęła w pysk każdego wiernego fana, który spędził ostatnie 10 lat pod kamieniem. Bo Blizzard kiedyś robił gry z pasji. Boo-hoo, kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów. Ale to wciąż nie usprawiedliwia zachowania Blizzarda wobec tychże fanów. Bo jak możecie na nagraniach z konferencji zobaczyć, ich jedyną linią obrony było hasło "Ale jak to, nie macie telefonów?". No właśnie drodzy fani. Czemu chcecie Diablo na PC. Przecież macie telefony. xD

Także ok, zyski Blizzarda będą duże. Rynek mobilny podbity. Większość graczy zadowolona. Wierni fani się odwrócili, to Blizzarda nie zaboli po kieszeni. 

Jest mi trochę przykro, trochę to rozumiem i nie przejmuje się tym za bardzo. Wolałbym żyć w świecie gdzie gry są robione z pasji, a nie tylko dla hajsu. Ale nie tak to działa. Teraz jedyne co robię to patrzę jak Blizzard próbuje się bronić, jak spadają mu akcje na giełdzie, fani obrzucają go błotem, a on nieudolnie się broni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz