Ron Stallworth z legitymacją KKK. Zdjęcie z mirror.co.uk |
Tak, został przyjęty do KKK, potem inwigilował ich i z pomocą współpracownika, który chodził na zebrania udając Rona, rozbił jedną z grup tam działających.
Ta historia została wrzucona na ekrany pod tytułem BlacKkKlansman. Polecam bardzo. Jest tu dobrze pokazane do czego są zdolne takie ugrupowania. A i mówię tu o Panterach też, ha, zaskoczenie.
Otóż, w tym filmie, zabarwianym przez polski trailer na komediowy, widzimy jak świat szkalowanej społeczności afroamerykańskiej kontrastuje z agresywnymi członkami Ku Klux Klanu. I serio, są zabawne momenty. Gdy wspomniany już główny bohater dzwoni do KKK i włącza mu się nawijka jak to on nienawidzi Czarnych i cały posterunek patrzy na niego z wielkim "WTF?!" wypisanym na twarzach trudno się nie uśmiechnąć. Niestety ta komediowa farba szybko spływa. Zabawne jest to tylko jak się opowiada w wersji 'tl;dr', bo sam film pokazuje nam ten cały syf jakim jest rasizm i cały czas w głowie siedzi "to jest na faktach". Pokazuje nam sceny w której grupa zakapturzonych w prześcieradła rednecków krzyczy "white power!" na zmianę z grupą walczących o prawa mniejszości etnicznych, która krzyczy... well, "black power!". A to nie wszystko, bo wjeżdżają też sceny, których się kompletnie nie spodziewałem i to już Wam zostawię do własnej oceny i odbioru. Ja stwierdziłem, że kto trailer filmu ustawiał tak żeby przedstawiał wesołą historię powinien smażyć się w piekle.
Zwracam też uwagę na Adama Drivera. Hejterzy, którzy uważają, że koleś jest skreślony, bo Kylo Ren, niech przemyślą swoje zachowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz