Wyobraźcie sobie teraz taką sytuację: oglądacie Bravehearta, jesteście smutni, bo w bitwie pod Falkirk Wallace zostaje zdradzony i przegrywa, a chwilę później ginie rozerwany. A następnie widzimy wieeeelką armię Roberta Bruce'a walczącego z Angielskim oprawcą. No fajnie jest, ładne zakończenie. Ale co się wydarzyło między bitwą pod Falkirk a zwycięstwem Bruce'a to już nikt nam nie powie, eh? No to właśnie tu, w tym momencie wjeżdża Outlaw/King (bo tak się ten film nazywa, według samego filmu). Taki Braveheart 2, tylko z mniejszym rozmachem.
Chris Pine gra szkockiego króla i pokazuje nam jak bardzo musiał się trudzić i brudzić aby mogło dojść do ostatniej bitwy z Bravehearta. I powiem Wam, że robi to wrażenie. Jest brud i wszechobecne "no jak on tego dokonał skoro jest tak bardzo przesrane?!".
Niestety są też liczne minusy w tym filmie. Dialogi są przewidywalne, a sceny okrutnie pocięte. Mamy scenę w której jest masa rycerzy, pada jedno zdanie, całość trwa 5 sekund, skok na kolejną scenę w której słyszymy kolejne jedno zdanie, 7 sekund, myk następna scena. To niby wszystko buduje nam postać albo sytuację polityczną, ale jest tak obleśnie i niechlujnie przez te skoki, że było mi smutno po prostu.
Mimo dwóch godzin filmu, koniec pojawia się... wcześnie. Reszta jest dopowiedziana przez napisy w ostatnich scenach (still not a spoiler, chyba w każdym filmie tego typu jest coś dopisane na końcu, prove me wrong).
Jeszcze napiszę o pięknie zrobionej bitwie. Jest brudna, czuć zmęczenie, czuć trud żołnierzy i napięcie, że zaraz zabiją naszych ulubieńców. Główny bohater biega w hełmie, nie łatwo go rozpoznać (a nie jak to zwykle bywa - wielka bitwa, lepiej zdejmę hełm żeby wszyscy widzowie mogli mnie rozpoznać). Jak ja szanuję ten zabieg! I moim zdaniem bitwa dorównuje Bitwie Bękartów z Gry o Tron, przegrywając tylko dlatego, że była zbyt krótka i chyba jednak brakowało budżetu (który pewnie przepadł na krótkie, pocięte sceny...). To zdecydowanie na plusy!
A teraz szybko ogólnie: film artystycznie źle, ale historycznie bardzo dobrze. Historia opowiedziana dobrze, ale mimo 2 godzin, wciąż za krótko. Można było dłużej, ale wtedy już by musiał trwać 3 godziny, co sam bym przełknął luźno, ale większość widzów pewnie średnio.
7/10, ale polecam bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz