No to obejrzałem Mortal Kombat. Nie znam w ogóle tego świata. W grę grałem kilkadziesiąt razy, w 10 chyba ostatnią i filmów z lat '90 praktycznie nie pamiętam. No to było to nieco wyzwanie dla mnie, bo nie miałem pojęcia czy mnie to wkręci czy znudzi.
Nie znudziło! Ale też nie zachwyciło. Ot, łoimy się na ekranie, krew się leje, czaszki pękają. Źle nie było, ale... gra aktorska na poziomie strasznym. Tak, pewnie nie oto chodzi w tym filmie, ale no mogę prosić o chociaż trochę się postarać? Byłoby przyjemniej jakby poza walką też dawali z siebie wszystko.
No dobra, a co w filmie?
Mamy postacie z gry, mamy przygotowania do turnieju i mamy gościa, który zabija wszystkich zanim turniej się rozpocznie. Clearly a villain move.
Mamy kiwnięcia w stronę graczy, bo padają teksty z gry (no kurna, jakby ich zabrakło to wtedy serio nie wiedziałbym co oglądam).
I w sumie to... tyle? Yhy. Tak.
5/10 i nic więcej z tego nie wyciągnę, do zobaczenia Państwu, ciao.
No dobra, skoro już mnie Scorpion chwycił (he he, cringe'ówa) to dorzucę kilka słów.
Otóż ludziom brakuje filmów po pandemii. Kina zamknięte i premiery poprzesuwane. W Stanach Mortal Kombat podbiło Box Office, no ale czego się dziwić skoro poprzednim hitem była Godzilla vs Monke? Nie dajcie się zmylić box office'om. Zaraz wjedzie normalny rozkład jazdy, Bond, Marvel itp i zaraz MK będzie daleko na liście i wszyscy zapomną. Aż nie wyjdzie część druga. I trzecia. I czwarta? A tak przynajmniej donoszą inne źródła.
Dalej 5/10, elo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz